Auckland, Waitomo i Maorysi

Zobaczenie Nowej Zelandii od zawsze było wysoko na liście naszych podróżniczych priorytetów. O ile mieszkając w Polsce trudno było zrealizować to marzenie, będąc w Australii, dzielą nas od tego pięknego kraju zaledwie trzy godziny lotu. Nie mieliśmy zatem żadnych wątpliwości, że nasza pierwsza poza australijska wyprawa odbędzie się właśnie w tym kierunku.

Dzień 1 – Auckland

Pobyt w Nowej Zelandii stanowił zaledwie  naszej podróży po Antypodach. Pozostałe dwa tygodnie przeznaczyliśmy na odwiedzenie kultowych miejsc w Australii, ale o tym w kolejnych postach. Nowa Zelandia zrobiła na nas niesamowite wrażenie! Ten stosunkowo niewielki kraj (odpowiada 75% powierzchni Polski), zamieszkały przez jedyne 4,5 miliona ludzi, ma niezwykle dużo do zaoferowania. Ośmielę się powiedzieć, że z 25 krajów, które do tej pory miałam okazję zobaczyć, Nowa Zelandia wysuwa się na zdecydowane prowadzenie. Dlaczego? Z wielu powodów. Jednym z największych atutów tego pięknego kraju są przepiękne krajobrazy, które są wynikiem jego położenia geograficznego i złożonej geologii.

Widok na centrum Auckland ze wzgórza Mt. Eden.

Nowa Zelandia składa się z dwóch głównych wysp – Północnej i Południowej. Obie leżą na styku dwóch ogromnych płyt tektonicznych (pacyficznej i australijskiej), które ścierając się ze sobą stworzyły wypiętrzenia w postaci licznych gór i wzniesień. Nowa Zelandia położona jest więc na terenie wysoce sejsmicznym, ale także powulkanicznym, kilka wulkanów jest nawet czynnych. Jakby tego było mało, na jej terenie znajduje się aż 3800 jezior (część z nich powulkanicznych). Nie wspominając już o tym, że obie wyspy oblewa Ocean Spokojny z jednej strony a z drugiej kapryśne Morze Tasmana. Jest to niezwykle ciekawy temat, do którego zgłębienia zachęcam. Jednak w związku z tym, że nie jest to lekcja geologii ani geografii, przejdę już do sedna tego wpisu.

Tym razem ujęcie na miasto oraz Mt. Eden z balkonu naszego pokoju hotelowego, mieszczącego się w Takapuna.
Okolice Takapuna pod wieczór.

Naszą podróż po Nowej Zelandii rozpoczęliśmy na Wyspie Północnej, w największym mieście tego kraju Auckland. Po przylocie przesunęliśmy zegarki 3 godziny do przodu, co przeniosło nas w najbardziej oddaloną strefę czasową w stosunku do Polski (+12 godzin). Zatem oficjalnie byliśmy na drugim końcu świata! W Auckland powitał nas nasz fantastyczny przewodnik Damian. Z marszu zabrał nas na zwiedzanie jedynej metropolii tego kraju. W Auckland mieszka 1,5 mln osób, a Wyspę Północną zamieszkuje ¾ całej populacji Nowej Zelandii.

Pierwszy dzień naszego pobytu nie należał do zbyt intensywnych. Po wjechaniu na wzgórze wulkaniczne Mt Eden, zwiedzaniu Mission Bay z przepięknymi widokami na miasto i miejskich ogrodów zimowych, udaliśmy się do hotelu na odpoczynek – przed nami był kolejny dzień przygód.

Dzień 2 – Waitomo i Maorysi

Drugi dzień pobytu w Nowej Zelandii rozpoczęliśmy od wyruszenia w trasę na południe w kierunku Waitomo, przejeżdżając przez rolnicze tereny rejonu Waikato. Po drodze, co kilka kilometrów mijaliśmy setki krów wypasanych na zielonych łąkach. Przemysł spożywczy a w szczególności mleczny, stanowi główną gałąź nowozelandzkiej gospodarki. Jako ciekawostkę dodam, że w Nowej Zelandii żyje 12 mln krów, przy zaledwie 4 milionach ludzi.

Po przejechaniu 200 km dotarliśmy do Waitomo, gdzie czekała nas jedna z największych atrakcji wyspy Północnej – jaskinie zamieszkałe przez świetliki. Podziwialiśmy je w trakcie długiego spaceru po jaskini. Następnie przepłynęliśmy łodzią podziemną rzeką, gdzie nad nami świeciły tysiące świetlików, co dawało wrażenie bycia pod rozgwieżdżonym niebem. Niesamowity widok – niestety nie wolno było robić zdjęć. Po wizycie w jaskini Waitomo udaliśmy się w kierunku Rotorua, gdzie następnego dnia czekały nas liczne gejzery i gorące źródła.

Tego samego wieczoru udaliśmy się do tradycyjnej wioski maoryskiej położonej nieopodal Rotorua. Czas zatem na kilka słów o Maorysach. Maorysi to rdzenna ludność Nowej Zelandii, którzy najprawdopodobniej są potomkami Polinezyjczyków. Pochodzą z wysp wschodnich części Oceanu Spokojnego, min. z Tahiti. Według szacunków dotarli do Nowej Zelandii w X w. naszej ery. Ludność Maoryska stanowi 15% populacji tego kraju i jest absolutną wizytówką Nowej Zelandii, zwłaszcza Wyspy Północnej. Całe szczęście, w przeciwieństwie do Aborygenów w Australii, Maorysi nie byli masowo wybijani przez białego człowieka. Zachowali swój tradycyjny język i kulturę do dnia dzisiejszego. Język maoryski jest oficjalnym (obok angielskiego) językiem urzędowym w Nowej Zelandii. Maori są niezwykle dumni ze swojego pochodzenia, ale jak większość rdzennych grup etnicznych, wielu z nich ma problem z przystosowaniem do zachodniego stylu życia. Ich populacja ma się jednak dobrze.

Po przybyciu do wioski maoryskiej zaprezentowano nam ceremonię powitalną zwaną „powhiri”. Jest to święta tradycja Maorysów, która odbywała się za każdym razem, kiedy do plemienia zbliżał się obcy i miała na celu pokazać czy intruz ma pokojowe zamiary. Ceremonia ta jest to dla nas białych ludzi, czymś niezwykle egzotycznym.

Po weryfikacji naszych pokojowych zamiarów, Maori zaprosili nas do swojej wioski. Mogliśmy ich zobaczyć w tradycyjnych strojach i rolach społecznych. Zaprezentowali nam esencję ich kultury w postaci sztuk i narzędzi walki, zwyczajów, tańca, koncertu muzyki maoryskiej i ich tradycyjnej kuchni. Maorysi, to prości, ale niezwykle ciepli i otwarci ludzie, dumni ze swojego pochodzenia, którzy jakimś cudem nie dali się stłamsić zachodniej kulturze. Za to należy im się ogromny szacunek. Kia Ora! (dziękuję po maorysku).

Jutro wizyta w dolinie geotermalnej, zostańcie z nami!

O autorce