Trzy lata temu miałam okazję uczestniczyć w polonijnej konferencji „Quo Vadis” w Melbourne, gdzie jednym z zaproszonych gości był założyciel „Borsch, Vodka & Tears”. To wtedy po raz pierwszy usłyszałam o tym niezwykłym, polskim lokalu na końcu świata. Przy naszym kolejnym pobycie w Melbourne znów odwiedziliśmy to miejsce i chyba możemy już powiedzieć, że wizyta w Barszczu, Wódce i Łzach stała się naszą lokalną tradycją.
„Borsch, Vodka & Tears”, to niewielka polska restauracja położona w dzielnicy Windsor po wschodniej stronie rzeki Yarra. Okolica roi się od fajnych knajpek, nietuzinkowych sklepików, antykwariatów, artystycznych miejscówek. To moim zdaniem jedna z fajniejszych dzielnic w mieście. Hipsterski klimat czuć tu na kilometr! Lokal jest bardzo popularny wśród mieszkańców miasta, ze względu na „egzotyczną” kuchnię i przeogromny wybór trunków. Właściciele tej restauracji także siostrzany lokal w innej dzielnicy Melbourne „After the Tears”.
Ten kultowy już lokal wyróżnia się nietuzinkowym wystrojem i polskich klimatem już od samego progu. W końcu Melbourne, to największe skupisko Polonii w Australii a to zobowiązuje! Wnętrze lokalu stylizowane jest na krakowski bar, w którym przesiaduje lokalna bohema. Na ścianach afisze znanych polskich sztuk teatralnych, filmowych i wystaw.
[tweet https://twitter.com/mattkomarnicki/status/957406919777333248]
W pierwszej kolejności rzuca się w oczy ogromna kolekcja wódek, które zajmują całą powierzchnie ściany za barem. Są tu absolutnie wszystkie polskie wódki i nalewki, ponad 100 rodzajów – wódkowy zawrót głowy! Menu w ⅓ składa się z dań a pozostałe kilkanaście stron to długa lista polskich wódek, nalewek i piw – kosmos! Tak ogromnego wyboru trunków nie widziałam w żadnym polskim barze a co dopiero na odległych Antypodach!
[tweet https://twitter.com/mattkomarnicki/status/957407620259659776]
W menu polskie klasyki najczęściej klasycznie podane, czerwony barszcz z kołtunami, żurek z białą kiełbasą i dobieranymi ziemniakami, klasyczny kotlet schabowy z modrą kapustą czy pierogi ruskie albo w wersji z kapustą i grzybami. Tym razem stawiamy na barszcz czerwony, żurek, pierogi ruskie oraz placki ziemniaczane z łososiem. Szefem kuchni oczywiście jest Polak, dzięki czemu wszystkie dania smakują autentycznie, prawie jak u Mamy. Po obiedzie czas na deser… zgadliście, czas na wódeczkę! ?
[tweet https://twitter.com/mattkomarnicki/status/957409393070362624]
Zamawiamy genialną pigwówkę a w następnie równie dobrą nalewkę porzeczkową. Radują się nasze polskie serca i podniebienia! Wódka zaczyna działać, humory dopisują, pogoda również – jest idealnie, chciałoby się rzec „chwilo trwaj”! Bardzo nie chcemy wychodzić, ale mamy jeszcze plany na resztę dnia, więc ostatecznie opuszczamy ten przemiły przybytek, wiedząc że na pewno tu jeszcze znów wrócimy.