Vanuatu

Vanuatu odwiedziliśmy nie mając większych oczekiwań, a opuściliśmy totalnie zachwyceni i z wielkim apetytem na więcej. Według rankingu Happy Planet Index, ten niewielki wyspiarski kraj na Pacyfiku, to czwarte najszczęśliwsze miejsce na naszej planecie. Wystarczy spędzić tu zaledwie kilka godzin, aby zrozumieć dlaczego.

Vanuatu to wyspiarski kraj położony na Oceanii, zajmujący teren 83 powulkanicznych wysp, z czego aż 65 z nich jest zamieszkanych. W trakcie trwania kondominium brytyjsko-francuskiego, to terytorium nazywane było Nowymi Hebrydami. Od 1980 roku Vanuatu jest niepodległym krajem.

My spędziliśmy zaledwie jeden dzień na największej wyspie Vanuatu – Efate. O magii tej wyspy, decydują w dużej mierze jej mieszkańcy, radośni, otwarci i z uśmiechem od ucha do ucha, od rana do wieczora. Mieszkańcy Vanuatu są niezwykle dumni ze swojej kultury i historii. Wyróżnia ich głębokie przywiązanie do ziemi oraz szacunek dla matki natury. Potrafią się cieszyć z najdrobniejszych rzeczy, to naród, którego nie zdążyły jeszcze zepsuć cywilizacja i postęp.

Ten region Pacyfiku dotykają częste kataklizmy w postaci trzęsień ziemi oraz cyklonów. W marcu 2015 roku, jeden z najgroźniejszych w historii – cyklon Pam uderzył w Vanuatu, zabijając 16 osób. Ofiar byłoby znacznie więcej, gdyby nie skuteczny system ostrzegania na wyspach, oraz lekkie konstrukcje, z jakich budowane są tutejsze domy. Paradoksalnie mieszkańcy Vanuatu są wdzięczni matce naturze za cyklony, gdyż dzięki nim gleby są jeszcze żyźniejsze a plony bardziej obfite. A to właśnie rolnictwo, obok turystyki, jest główną gałęzią tutejszej gospodarki.

Główna wyspa Efate, jest relatywnie nieduża i można ją objechać dookoła w niecałe 3 godziny. Właśnie taką trasę pokonaliśmy wraz z naszym fantastycznym przewodnikiem Alfredem z Atmosphere Tours. Po drodze odwiedziliśmy między innymi osadę jednego z lokalnych plemion, gdzie przygotowano dla nas specjalny pokaz, demonstrujący ich zwyczaje oraz kulturę, a także liczne umiejętności, takie jak chodzenie po rozgrzanych węglach, tworzenie praktycznych narzędzi czy sposoby na przetrwanie kataklizmów.

Odwiedziliśmy także lokalną podstawówkę, gdzie uśmiechnięte dzieciaki dały nam występ śpiewając piosenki w czterech różnych językach! Na lunch zatrzymaliśmy się w przepięknym, ustronnym miejscu z bajecznym widokiem na ocean i majaczące w oddali góry. W akompaniamencie uroczego lokalnego zespołu zjedliśmy tradycyjny posiłek, który składał się przede wszystkim z lokalnych warzyw i niewielkiej ilości mięsa. Na deser przepyszne dojrzałe banany oraz papaja. Wszystko ekologiczne, gdyż innych upraw na Vanuatu nie ma!

Następnie odwiedziliśmy osobliwe „muzeum” reliktów II wojny światowej pozostawionych przez amerykańskich żołnierzy, którzy stacjonowali na wyspie. Jego uroczy właściciel Ernest z ogromną pasją opowiadał nam o swojej nietuzinkowej kolekcji, którą możecie zobaczyć na filmiku u dołu strony.

Na zakończenie dnia spędzonego na Efate, Alfred zabrał nas do lokalnego kava baru nazywanego „nakamale”, gdzie serwuje się ten słynny napój. Kava, to wywar przygotowywany z korzeni rośliny nazywanej pieprzem metysynowym. Jest to bardzo popularny napój na wielu wyspach Pacyfiku, który dla Melanezyjczyków ma ogromne znaczenie kulturowe. Kava w tej części świata jest spożywana przy okazji wszystkich spotkań towarzyskich, wydarzeń politycznych oraz religijnych. Wyglądem przypomina trochę brudną wodę z kałuży, walory smakowe też są wątpliwe, myślę że tak może smakować woda z brudnej ścierki okraszona dużą ilością pieprzu. Ale nie dla smaku pije się kavę. Po jej spożyciu szybko następuje dziwny efekt odrętwienia języka, jednak już po kilku minutach można poczuć relaksacyjne właściwości tego napoju. Popada się w przyjemny stan odprężenia, ale bez skutków ubocznych w postaci otępienia, jakie towarzyszą niektórym używkom, przeciwnie ma się wrażenie wyostrzenia zmysłów. Słowem – błogostan. Warto spróbować!

W ciągu naszego tygodniowego rejsu po Pacyfiku odwiedziliśmy trzy wyspy: Nową Kaledonię, Lifou oraz Vanuatu, ale to właśnie ta ostatnia wywarła na nas największe wrażenie. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję tam wrócić, oby prędko!

O autorce