W bardzo bliskim sąsiedztwie Brisbane leży niewielka, ale absolutnie zachwycająca wyspa – North Stradbroke Island, przez lokalnych nazywana po prostu Straddie. Byliśmy już na siostrzanej Moreton Island, gdzie bardzo nam się podobało, ale słyszeliśmy, że Straddie jest jeszcze ładniejsza. Nareszcie udało nam się wygospodarować wolny dzień, aby sprawdzić ile w tym prawdy.
[tweet https://twitter.com/mattkomarnicki/status/863325702451470336]
Północna wyspa Stradbroke, to druga największa wyspa piaszczysta na świecie, po Fraser Island, a przed wspomnianą już Moreton Island. Wszystkie trzy wyspy udało nam się już odwiedzić i możemy potwierdzić, że każda z nich jest piękna i absolutnie unikalna.
Aby tu dotrzeć należy udać się najpierw do portu w Cleveland (oddalonego o 30 km od centrum), a następne wsiąść na pokład wodnej taksówki lub promu, które odpływają na wyspę regularnie co godzinę. Bilety dla osób podróżujących pieszo kupuje się w kasie tuż przed terminalem. Istnieje także możliwość zabrania na wyspę auta, w tym celu należy jednak z wyprzedzeniem zarezerwować miejsce na promie i zapłacić za nie z góry, przynajmniej na dzień przed planowanym wypłynięciem.
Głównym portem na Straddie jest miasteczko Dunwich, które stanowi bazę wypadową do dalszego zwiedzania wyspy. Jako, że udaliśmy się na wyspę bez auta, skorzystaliśmy z transportu publicznego na wyspie. Za opłatą w wysokości $10 za dzień od osoby, można poruszać się dowolną ilość razy pomiędzy trzema głównymi osadami na wyspie. Większość turystów z Dunwich udaje się bezpośrednio do oddalonego o 20 km Point Lookout, najbardziej popularnej miejscowości na wyspie.
My natomiast pojechaliśmy najpierw do Amity Point. Ta niewielka niegdyś rybacka osada, mieści się na północno zachodnim krańcu wyspy. Znajduje się tu mały port, w którym cumują łódki i niewielkie promy pływające na sąsiednią Moreton Island. Wioseczka jest naprawdę nieduża, wszystkie atrakcje mieszczą się przy jednej ulicy, a należą do nich bar, sklep z siedzibą poczty i port. Turystów mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki, co nam wyjątkowo odpowiadało. Kawałek za portem znajduje się zejście na przepiękną, dziką plażę. Cisza i spokój, a poza nami w oddali jedynie para emerytów, pani z książką na leżaku, pan z wędką w wodzie. Cudowne miejsce na zasłużoną jesień życia.
Od kierowcy busika, który nas tu przywiózł dowiedzieliśmy się, że w okolicy można wypatrzeć na drzewach koale, więc zaopatrzeni we wskazówki ruszyliśmy na poszukiwania. Udało się! Niesamowity widok zobaczyć to cudowne zwierze na wolności, w swoim naturalnym środowisku. Oczywiście jak to koala, słodko sobie spała zawieszona pomiędzy gałęziami bardzo wysoko na drzewie. Bezcenny widok! Do lokalnego portu ponoć podpływają także delfiny, ale tym razem niestety nie udało nam się ich zobaczyć. Po zjedzeniu niezbyt smacznego lunchu w jedynym barze we wsi, wsiedliśmy w następnego busika i po szybkiej przesiadce do autobusu na głównej drodze, udaliśmy się do Point Lookout.
Point Lookout to przepięknie położona miejscowość na północno-wschodnim krańcu wyspy, która stanowi główny cel wizyty dla zdecydowanej większości turystów przybywających na Straddie. Główną atrakcją miejscowości jest jej widowiskowe położenie, na skalistym wzgórzu, skąd rozciąga się niesamowity widok na ocean, pobliskie plaże i wybrzeże. Wybudowano tu specjalne tarasy, które umożliwiają spacer skalistym wybrzeżem i podziwianie niezwykłych widoków. Przejście The North George Walk (bo tak się nazywa ta trasa) zajmuje około godziny, z przerwami na przystanki w licznych punktach widokowych pewnie trochę dłużej. Jest tu sporo schodów i zmian poziomów, ale jest to raczej łatwa i krótka trasa, do pokonania dla każdego.
Z pewnością niezwykłe wrażenie robi widok z góry na główną plażę na wyspie – Main Beach, która ciągnie się przez 32 km. Dzięki położeniu w skalistej zatoczce mocno tu wieje, w rezultacie panują tu idealne warunki dla surferów, którzy uwielbiają tę plażę. Kolejną przepiękną, ale znacznie bardziej odosobnioną plażą jest Frenchmans Beach. Położona jest na zachodnim skraju miejscowości, skąd prowadzą do niej strome drewniane schody, na których końcu kryje się bajeczny widok.
Widoki w Point Lookout są naprawdę powalające, a na dodatek możecie tu spotkać licznych przedstawicieli australijskiej fauny. Nam udało się zobaczyć sporo kangurów, a w oddali w oceanie wyskakujące wieloryby. Między majem a październikiem trwa sezon migracji tych wielkich ssaków, dzięki czemu możemy je podziwiać na wschodnim wybrzeżu Australii. Ponoć można tu także wypatrzeć delfiny i wielkie żółwie morskie, może będziemy mieć więcej szczęścia następnym razem.
Niestety nie wystarczyło nam już czasu, aby zapuścić się w głąb Straddie, gdzie znajdują się min. jeziora Brown Lake i Blue Lake. Musimy tu zatem wrócić na dłużej, gdyż jeden dzień to zdecydowanie za mało na nacieszenie się tą niezwykłą wyspą.