Przyszedł czas na wisienkę na torcie – Wyspę Południową. Zanim jeszcze zaplanowaliśmy podróż do Nowej Zelandii, słyszeliśmy wiele pozytywnych opinii o tym kraju od naszych australijskich znajomych. W rozmowach zawsze powtarzało się stwierdzenie, że oczywiście warto zobaczyć obie wyspy, ale gdyby trzeba było wybierać, to absolutnie każdy wybrałby Wyspę Południową. Wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcia żeby zrozumieć dlaczego.
Dzień 5
Wyspa Południowa powierzchniowo jest trochę większa od Wyspy Północnej (i odpowiada połowie powierzchni Polski), natomiast zamieszkuje ją jedynie nieco ponad milion osób. Sądzę, że tak skromna populacja jest jednym z powodów, dla których ta wyspa jest tak nieprzeciętnie piękna i dziewicza.
Pogoda na górzystej Wyspie Południowej jest o wiele bardziej zróżnicowana niż na siostrzanej wyspie. Jest tu trochę chłodniej, zwłaszcza w rejonie Alp Południowych – potężnego masywu górskiego, gdzie deszcz pada bardzo często i obficie. My mieliśmy niesamowite szczęście, że w trakcie naszego pobytu nie spadła nawet kropla deszczu. Cieszyliśmy się piękną, słoneczną pogodą przez cały pobyt na obu wyspach.
Po przypłynięciu promem do portu w Picton, zwiedzanie drugiej wyspy rozpoczęliśmy od ruszenia w 500 kilometrową trasę na zachodnie wybrzeże. Jechaliśmy wzdłuż rzeki Buller, gdzie przez większość trasy na horyzoncie widniały majestatyczne Alpy Południowe. Po drodze zatrzymywaliśmy się przy różnych punktach widokowych (oficjalnych oraz tych znanych tylko wybrańcom), a naszym zachwytom nie było końca!
Po kilku godzinach przejazdu, dotarliśmy do Punakaiki na zachodnim wybrzeżu, gdzie znajdują się niesamowite formacje skalne przypominające kształtem placki naleśnikowe. Następnie ruszyliśmy w ostatni odcinek drogi, po to by wieczorem dotrzeć do Greymouth, na zasłużony odpoczynek po długim dniu w trasie. Zmęczeni, ale absolutnie zachwyceni pierwszym dniem na Wyspie Południowej, nie mogliśmy się już doczekać tego co przyniosą kolejne!