Brisbane

W styczniu minął rok minęły trzy cztery lata od kiedy zamieszkaliśmy w Brisbane, a prawie pięć lat od naszej pierwszej wizyty tutaj, wypadałoby zatem popełnić wreszcie jakiś wpis o miejscu w którym mieszkamy. W tym trochę nietypowym przewodnikowym wpisie, przedstawię wam Brisbane możliwie najobiektywniej, zarówno z perspektywy turysty, jak i jego mieszkańca.

Brisbane to trzecie co do wielkości miasto w Australii (po Sydney i Melbourne), zamieszkałe przez ponad 2.4 miliona osób. Brisbane leży na wschodnim wybrzeżu w stanie Queensland, tysiąc kilometrów na północ od Sydney. Panujący tu subtropikalny klimat wyznacza rytm życia miasta. Brisbane pomimo bycia 2 milionową metropolią, wciąż ma ten małomiasteczkowy klimat, co jednym bardzo odpowiada, drugim trochę mniej. Z jednej strony nie ma tu wyścigu szczurów i panuje sielski klimat, a z drugiej niewiele się tu dzieje i trochę wieje nudą.

Budynek kasyna oraz hotelu Brisbane. Po lewej most Victorii. W dole kadru widok na autostradę Pacific Motorway przecinającą centrum miasta.

W naszym europejskim rozumieniu Brisbane jest stosunkowo młodym miastem (mimo, że jednym z najstarszych w Australii, założone w latach 20. XIX wieku), stąd nie znajdziecie tu wielu zabytków, czy tak ciekawej architektury jak w Melbourne czy Sydney. Natomiast jeśli uwielbiasz spędzać czas na zewnątrz, to z pewnością pobyt tutaj będzie dla ciebie strzałem w dziesiątkę. Ze względu na łagodny klimat jaki panuje w mieście, pogoda sprzyja przebywaniu na otwartej przestrzeni praktycznie przez okrągły rok (nawet zimą temperatury w dzień oscylują w granicach 20 °C), dzięki temu można spędzać całe dnie w parkach, na miejskich basenach, czy po prostu odkrywać miasto spacerując.

Różnej maści ulicznych performerów jest w mieście od groma - od mimów, przez grajków po różnego rodzaju akrobatów i śpiewaków.

Z perspektywy turysty myślę, że mając zaledwie 2 tygodnie na pobyt w Australii, zdecydowanie ominęłabym Brisbane na rzecz wspomnianych wcześniej Sydney i Melbourne. Nie oznacza to jednak, że do Brisbane nie warto przyjechać. Mamy tu naprawdę sporo pięknych i ciekawych miejsc, które turystom na pewno przypadną do gustu. Poniższe miejsca są moją subiektywną listą najciekawszych miejsc, które sama lubię i regularnie odwiedzam oraz gdzie zabieram naszych gości.

CBD

Centralną dzielnicę biznesową można sobie w zasadzie odpuścić, nie ma tu praktycznie nic ciekawego i unikalnego, za wyjątkiem położonych na jej skraju miejskich ogrodów botanicznych (Brisbane City Botanic Gardens). Warto się tu przespacerować podziwiając lokalną florę i faunę. Bezpośrednio z ogrodów można się dostać pieszo-rowerowym mostem (Goodwill Bridge) na drugą stronę rzeki do dzielnicy Southbank.

Róg Queen Street oraz Creek Street. Powrót białych kołnierzyków z pracy.
Otwarty w 1940 roku, most Story Bridge.

Southbank

To moim zdaniem najciekawsze turystycznie miejsce w całym mieście, które też w największym stopniu oddaje klimat Brisbane. Wzdłuż rzeki ciągnie się pieszo-rowerowa promenada a wokół niej rozsiane są knajpki, kawiarnie, sklepiki. Znajdują się tutaj też publiczne baseny i miejska plaża, które szczególnie weekendami przyciągają tłumy mieszkańców i turystów. Wszystko to otacza bujna tropikalna roślinność, która daje sporo cienia a bez niego ani rusz w upalne dni, które dominują w tej części Australii przez jakieś pół roku.

Chillout na River Quay Green South Bank.

West End

Jeśli lubisz hipisowskie klimaty, przejdź się na spacer do dzielnicy West End (sąsiadującej z Southbankiem). To klimatyczne miejsce przepełnione sklepikami i marketami ze wszystkim co zdrowe i eko, fajnymi knajpkami serwującymi pyszne jedzenie, kawę i craftowe piwa. Życie tu płynie zdecydowanie wolniej.

Kangaroo Point

Na cyplu łączącym dwie strony miasta znajdują się klify, z których rozciąga się malowniczy widok na biznesową część miasta (CBD) i jej wieżowce, oraz wspomnianą już dzielnicę parkowo-rekreacyjną Southbank, najbardziej spektakularnie jest tu o zachodzie słońca. Dla fanów adrenaliny, na te klify można się wspinać, podobnie jak na położony nieopodal most Story Bridge. Warto też zejść z klifów na sam dół i przejść się ścieżką wzdłuż rzeki na Southbank.

Widok z Kangaroo Point na Centralną Dzielnicę Biznesową (CBD).
Część CBD uchwycona z drugiej strony Brisbane River.

Lone Pine Koala Sanctuary

Marzysz o obcowaniu z australijską fauną? Zatem odwiedziny tego położonego lekko na uboczu miasta rezerwatu będą strzałem w dziesiątkę. Znajdziesz tu takie zwierzaki jak kultowe kangury, koale, emu, diabła tasmańskiego czy wombata. Absolutnym hitem jest możliwość przytulenia koali i oczywiście pamiątkowego zdjęcia z tym uroczym misiem!

Mt Coot-tha

Jeśli chcesz zobaczyć Brisbane w całej okazałości, to nie ma lepszej miejscówki niż wzgórze Mt Coot-tha. Na wysokości 287 metrów położony jest taras widokowy, skąd przy filiżance dobrej kawy można podziwiać panoramę Brisbane, a przy okazji zobaczyć na jak olbrzymiej przestrzeni rozlewa się to miasto. Oczywiście najpiękniejsze widoki są tu o wschodzie i zachodzie słońca.

Widok na miasto z punktu widokowego, zbudowanego w 1918 roku. W linii prostej, odległość do centrum wynosi 10 kilometrów.

New Farm, Newstead i Teneriffe

Brisbane leży nad rzeką o tej samej nazwie i to właśnie w jej meandrach leżą najciekawsze dzielnice miasta. Koniecznie zatem przepłyń się promem po rzece, chociaż raz. To super okazja do zobaczenia miasta z innej perspektywy. Pierwszy przystanek: New Farm Park. To jeden z największych i najbardziej lubianych parków w Brisbane, wartu przyjść tu na spacer, piknik albo po prostu poleżeć w cieniu z dobrą książką. Stąd dzieli cię już tylko 20 minutowy spacer w kierunku Newstead i Teneriffe, modnych postindustrialnych dzielnic, gdzie po drodze można podziwiać liczne perełki lokalnej architektury tzw. queenslandery. W Teneriffe znajduje się sporo fajnych knajpek, lokalnych craftowych browarów i ciekawych sklepików.


Moim zdaniem to co najpiękniejsze w Brisbane znajduje się tak naprawdę poza granicami miasta, a do listy tzw. „must do” zaliczyłabym jednodniowe wypady do poniższych miejsc:

North Stradbroke Island

W bardzo bliskim sąsiedztwie Brisbane leży niewielka, ale absolutnie zachwycająca wyspa, przez miejscowych nazywana po prostu Straddie. To druga największa wyspa piaszczysta na świecie, aby na nią dotrzeć należy udać się najpierw do portu w Cleveland (oddalonego o 30 km od centrum Brisbane), a następne wsiąść na pokład wodnej taksówki lub promu. Po wyspie kursuje autobus, którym bez trudu można dostać się do głównych miejscowości. Istnieje też możliwość zabrania na wyspę auta (najlepiej z napędem 4×4). Na wyspie są przepiękne piaszczyste plaże pochowane w malowniczych skalistych zatoczkach, jeziora a przede wszystkim mnóstwo żyjących dziko kangurów i koali. Między majem a październikiem można tu nawet wypatrzeć migrujące wieloryby.

Gold Coast

Brisbane nie leży na samym oceanem, stąd też niestety nie ma bezpośredniego dostępu do ładnych, piaszczystych plaż. Natomiast zaledwie godzinę jazdy na południe od miasta znajduje się kultowe Złote Wybrzeże – region obfitujący w jedne z najpiękniejszych plaż w Australii. Idealne miejsce żeby poleniuchować, albo spędzić dzień aktywnie np. surfując. Gold Coast jest oblegane zarówno przez turystów, jak i mieszkańców, więc jeśli lubisz kiedy dużo się dzieje koniecznie zatrzymaj się w imprezowym Surfers Paradise, z pewnością nie będziesz się tu nudzić. Jeśli preferujesz spokojniejsze klimaty Burleigh Heads i Coolangatta będą w sam raz.

Plaża w Coolangatta znajduje się zaledwie 2 kilometry od lotniska w Gold Coast.
Plaża w Coolangatta jest jedną z bardziej kameralnych, cieszy się jednak dużą popularnością wśród surferów.
Paddleboarding to jedna z ciekawszych form aktywnego spędzania wolnego czasu nad wodą.

Sunshine Coast

Kolejnym regionem z bardzo ładnymi plażami jest Słoneczne Wybrzeże położone 90 km na północ od Brisbane, aby tu dojechać niezbędne jednak będzie auto. To region częściej wybierany przez mieszkańców niż turystów. Jest tu znacznie spokojniej i mniej imprezowo niż na Gold Coast. Plaże są tu równie piękne, za to znacznie mniej oblegane. Po trochę rozrywki, zakupy i ciekawą ofertę gastronomiczną warto wybrać się do Noosa, niezwykle malowniczo położonego eleganckiego kurortu.

Noosa to jedna z naszych ulubionych miejscowości na północ od Brisbane.

A teraz kilka słów o Brisbane w kontekście życia, mieszkania oraz pracy. Osobom rozważających przeprowadzkę do stolicy stanu Queensland, poniższe (subiektywne) obserwacje mogą pomóc w podjęciu właściwej decyzji.

Jeśli lubisz wychodzić na miasto w celach gastronomicznych, kulturalnych czy imprezowych, Brisbane nie będzie najlepszym wyborem. Owszem na przestrzeni ostatnich kilku lat sytuacja sukcesywnie się poprawia, ale w dalszym ciągu w Brisbane oferta gastronomiczna jest raczej słaba, więc jeśli jesteś foodie, wybierz gastronomiczną stolicę Australii – Melbourne. W kwestii oferty klubowej szału też nie ma, a jeśli chodzi o wszelkiej maści wydarzenia kulturalne to jest naprawdę słabo (w porównaniu z Sydney i Melbourne).

Chcesz rozwijać swoją karierę w renomowanych firmach w swojej branży? Niestety Brisbane również nie zaoferuje ci wielkich możliwości na tym polu. Lokalny rynek pracy jest relatywnie mały, a największe światowe organizacje (bez względu na branżę) nie spieszą się z zakładaniem tutaj swoich oddziałów. Centra biznesu w Australii leżą nie gdzie indziej niż w Sydney i Melbourne.

Dla miłośników najgorętszych trendów modowych również nie mam dobrych wieści, do Brisbane nowości docierają z mocnym poślizgiem albo nigdy. Dla przykładu pierwszy sklep H&M otwarto tu dopiero w 2015 roku, a Zarę rok później, co było modowym wydarzeniem roku. Pomimo, że z roku na rok jest coraz lepiej, to jednak Brisbane jest sto lat za całym modowym światem.

Degustacja lokalnych stoutów w Charming Squire.

Uwaga nocne marki, Brisbane to chyba najgorsze miasto jakie możecie sobie wybrać do życia. Jeśli lubisz być na chodzie do późnych godzin nocnych i wstawać w południe, mam dla ciebie kiepską wiadomość. Brisbane budzi się do życia o 5 rano (ze wschodem słońca) a zasypia najpóźniej o 21. Po tej godzinie w tygodniu miasto (nawet w centrum) wygląda jak wymarłe, a w weekend jest tylko nieznacznie lepiej. Dodatkowo słońce zachodzi tu wcześnie (zimą około 17-ej, a latem o 19), co dla mnie osobiście jest dużym minusem, bo fajnie jest po pracy móc skorzystać jeszcze z tych kilku godzin słońca i pójść na kawę czy spacer.

Wejście do Tatsu Ramen Gyoza Bar w Fortitude Valley.

Żeby nie było że tylko hejtuję, dostrzegam sporo pozytywnych zmian w mieście na przestrzeni ostatnich kilku lat, wiele rzeczy zmienia się tu na plus i powoli doganiamy resztę świata, jednak na tle innych dwumilionowych metropolii, Brisbane to trochę taka duża wiocha. Wielu osobom ten małomiasteczkowy klimat odpowiada. Jednak w moim odczuciu Brisbane jest miejscem wciąż poszukującym swojej tożsamości, miastem przeciętnym, które wciągnięte trochę wbrew swojej woli w wyścig australijskich miast, jednak mocno odstaje jadącym na przedzie peletonu Sydney i Melbourne.

O autorce